Przed rozpoczęciem chemii zrobiono kolejny tomograf i znów ogromny cios. Guz który początkowo się zmniejszał teraz rośnie razem z granicą. Zapadła decyzja o usunięciu całej grasicy z guzem po tym protokole.
HR 1 trwa 6 dni ale jest bardzo intensywny. Wszystkie chemie podawane wcześniej ale w mocniejszych dawkach jedna po drugiej. W pierwszy dzień chemii lekarze stwierdzili ze mogę Tomkowi podać troszkę loda wodnego by ochłodzić jamę ustną. Ta chemia często powoduje uszkodzenie przewodu pokarmowego. Mogą nawet pojawić się rany w jamie ustnej.
Tomek wytrzymał cały protokół ale stał się osowiały. Właściwie większość dnia spal. Nie miał apetytu. Niby mówił, że jest głodny, a potem tylko troszkę posmakował i zostawiał. Raz bolały go nóżki i raz brzuszek ale lekarze od razu podali coś przeciwbólowego. Tętno Tomka też nie było za dobre. Może dlatego przesypiał ten protokół. Strach nie opuszczał mnie ani przez chwile. Jeszcze tydzień temu wszędzie było go pełno a teraz nawet jak nie spał to tylko wpatrywał się bezmyślnie w jakiś punkt.
O dziwo po 6 dniach chemii wyniki Tomka były zaskakująco dobre i wypisano nas do domu. To było straszne. Mały zmarnowany, blady i słaby ma jechać do domu? Nie mogłam uwierzyć.
W domu codziennie mieliśmy robić zastrzyki z neupogen i co drugi dzień kontrolować morfologię. Już po 2 zastrzykach WBC wzrosło z 5000 do 17000 i musieliśmy odstawić zastrzyki. Po kolejnych 2 dniach kontrola morfologii wykazała 1200 leukocytów i niski poziom płytek, więc wróciliśmy na oddział. Oprócz wyników Tomek miał rany w jamie ustnej na wysokości linii zębów a częste wodniste stolce trochę go odwodniły. Na szczęście to nie było spowodowane wirusem a jedynie chemioterapią. Tydzień czasu spędziliśmy na oddziale w ścisłej izolacji. Leukocyty początkowo spadły do 200 i leniwie odbijały się do góry.